Podsumowanie roku 2019 ❉
Hello,
Żeby tradycji stało się zadość, zjawiam się tu - na blogu, aby w jakiś sposób pożegnać miniony rok i jakość z optymizmem wejść w kolejny. Będzie ciężko, ale spróbuję!
Rok 2019 zdecydowanie nie należy do najszczęśliwszych w moim życiu. W sumie śmiem nawet twierdzić, że takiego wariatkowa chyba jeszcze nigdy przeszłam i dlatego już od września wraz z siostrą z cierpliwością wyczekiwałyśmy powitania Nowego Roku 2020.
Rok 2019 zdecydowanie nie należy do najszczęśliwszych w moim życiu. W sumie śmiem nawet twierdzić, że takiego wariatkowa chyba jeszcze nigdy przeszłam i dlatego już od września wraz z siostrą z cierpliwością wyczekiwałyśmy powitania Nowego Roku 2020.
styczeń - czerwiec
Z zaliczeniem pierwszego semestru na studiach uwinęłam się dość wcześnie i na szczęście miałam aż 3 tygodnie wolnego od uczelni. Poszło mi średnio. Bardzo rozczarowałam się niesłuszną oceną z projektowania architektonicznego, w które to włożyłam serce i wiele pracy. Dowaliłam sobie sporo godzin korepetycji z matematyki w mojej rodzinnej miejscowości, a przez to krążyłam pociągiem między dwoma miastami oddalonymi od siebie o ok. 100 km, co było strasznie męczące i zabierało ogromną ilość czasu, który mogłam spożytkować na chociażby naukę geometrii wykreślnej i mechaniki. Sporo nie spałam i żeby w miarę ze wszystkim się uwinąć minimum raz w tygodniu nocka była zarwana. W sumie przez przemęczenie i ciągłe rozkojarzenie mało pamiętam - na architekturze czas w magiczny sposób ucieka i niekiedy bardzo trudno jest wszystko ogarnąć.
W drugim semestrze miałam o wiele bardziej na wszystko wywalone. Albo można trafić w gust wykładowcy, albo nie - wóz, albo przewóz. Zaczęłam się mniej przejmować, nowe przedmioty (budowlane, techniczne) zaczęły nieco szybciej pakować się do głowy, a moja miłość do historii architektury, która w pierwszym semestrze została rozpalona, w drugim semestrze wygasła. Po odejściu maturzystów znacznie odetchnęłam i mogłam skupić się w pełni na projektach i zaliczeniach.
Drugi semestr bardzo przyczynił się do mojego rozwoju artystycznego. Trafiłam na dobrych prowadzących od projektowania, a poza tym zajęcia z rysunku przekształciły się na ćwiczenia z malarstwa! Tworzyliśmy spore prace farbami na formacie B1 (100x70 cm). Moja profesor od malarstwa była tak zachwycona, że wysyłała innych studentów do mnie po porady, albo nawet kazała kopiować efekty, które robiłam na swoich obrazach.
Na koniec semestru dostałam piąteczkę, a moje prace zostały w większości zabrane przez prowadzącą. Z jednej strony bardzo się ucieszyłam, bo jednak poczułam się na tle grupy wyróżniona, ale z drugiej strony pozostała mi jedynie pamiątka w postaci zdjęć.
Z kolei dla dziadków zdążyłam namalować w przeciągu 3 tygodni olejny obraz.
Plener wspominam bardzo miło. Mimo zmiennej pogody, kłopotów ze zdrowiem, bardzo dużo się nauczyłam i zdecydowanie pozytywnie spędziłam czas w gronie znajomych.
I w sumie na tym skończyło się moje szczęście. Po powrocie do domu nie minął tydzień, a złamałam RĘKĘ! Po prostu posłusznie na zawołanie dziadka wyszłam z pokoju, a tu proszę - mokre płytki. Padłam na łokieć i pojawił się okropny ból. Cały czas byłam święcie przekonana, że za momencik przejdzie, ale pojawił się problem - ciężko było mi ruszać rękę. Ba! Ruszanie ręką było tak bolesne, że jak nigdy się poryczałam. Oczywiście pojechałam z siostrą do szpitala, a siedząc w poczekalni i tak miałam nadzieję, że będzie ok, ale no... ból nie chciał ustąpić. Ręka w gips, recepta na leki przeciwbólowe i zalecenia by jeść żelatynę, galaretki, świńskie stópki, etc. Jednym słowem - wszystko, czego nie lubię! Lekarz chyba myślał, że jestem wariatką, cały czas mając uśmiech na twarzy, ja jednak w duchu cieszyłam się, że prawa ręka, którą rysuje jest zdrowa i ma się dobrze.
Po tygodniu poszłam sobie z gipsem do pracy, którą fuksem dostałam. Chodziłam 4 km w tę i we w tę, a ze zmęczenia i osłabienia po powrocie spałam jak zabita. I tak przez kilka dni. Z powodu dyskomfortu (ręki) przestałam używać zarówno komputera jak i telefonu, więc mój kontakt z social media spadł do zera. Potem zaczęłam martwić się prywatnymi problemami mojej siostry, przez które nie mogłam spać. Więc co chwilę pojawiały się jakieś zmartwienia i nowe rozterki.
Co do mojego życia artystycznego to również przystopowało. Dokończyłam jedynie obraz jesieni i przestałam tworzyć. Gdy utraciłam możliwość trzymania palety, porządnego mycia pędzli dałam sobie po prostu spokój. We wrześniu doszły rehabilitacje i czas zleciał.
Drugi semestr bardzo przyczynił się do mojego rozwoju artystycznego. Trafiłam na dobrych prowadzących od projektowania, a poza tym zajęcia z rysunku przekształciły się na ćwiczenia z malarstwa! Tworzyliśmy spore prace farbami na formacie B1 (100x70 cm). Moja profesor od malarstwa była tak zachwycona, że wysyłała innych studentów do mnie po porady, albo nawet kazała kopiować efekty, które robiłam na swoich obrazach.
Na koniec semestru dostałam piąteczkę, a moje prace zostały w większości zabrane przez prowadzącą. Z jednej strony bardzo się ucieszyłam, bo jednak poczułam się na tle grupy wyróżniona, ale z drugiej strony pozostała mi jedynie pamiątka w postaci zdjęć.
Z kolei dla dziadków zdążyłam namalować w przeciągu 3 tygodni olejny obraz.
lipiec-wrzesień
Przez ostatnie dwa tygodnie studiów (w lipcu) byłam zobowiązana do wzięcia udziału w plenerze malarsko-rysunkowym. Pierwszy tydzień był typowo szkicowy - konstrukcje budynków, itp. drugi z kolei dawał nam możliwość zabawy farbą. I chociaż kichałam, miałam gorączkę i ciągle byłam na lekach przeciwbólowych to jakoś dałam radę. W końcu byłam zmuszona do anomalnego wysiłku, bo wykonywania niekiedy aż 3 obrazów dziennie!Plener wspominam bardzo miło. Mimo zmiennej pogody, kłopotów ze zdrowiem, bardzo dużo się nauczyłam i zdecydowanie pozytywnie spędziłam czas w gronie znajomych.
I w sumie na tym skończyło się moje szczęście. Po powrocie do domu nie minął tydzień, a złamałam RĘKĘ! Po prostu posłusznie na zawołanie dziadka wyszłam z pokoju, a tu proszę - mokre płytki. Padłam na łokieć i pojawił się okropny ból. Cały czas byłam święcie przekonana, że za momencik przejdzie, ale pojawił się problem - ciężko było mi ruszać rękę. Ba! Ruszanie ręką było tak bolesne, że jak nigdy się poryczałam. Oczywiście pojechałam z siostrą do szpitala, a siedząc w poczekalni i tak miałam nadzieję, że będzie ok, ale no... ból nie chciał ustąpić. Ręka w gips, recepta na leki przeciwbólowe i zalecenia by jeść żelatynę, galaretki, świńskie stópki, etc. Jednym słowem - wszystko, czego nie lubię! Lekarz chyba myślał, że jestem wariatką, cały czas mając uśmiech na twarzy, ja jednak w duchu cieszyłam się, że prawa ręka, którą rysuje jest zdrowa i ma się dobrze.
Po tygodniu poszłam sobie z gipsem do pracy, którą fuksem dostałam. Chodziłam 4 km w tę i we w tę, a ze zmęczenia i osłabienia po powrocie spałam jak zabita. I tak przez kilka dni. Z powodu dyskomfortu (ręki) przestałam używać zarówno komputera jak i telefonu, więc mój kontakt z social media spadł do zera. Potem zaczęłam martwić się prywatnymi problemami mojej siostry, przez które nie mogłam spać. Więc co chwilę pojawiały się jakieś zmartwienia i nowe rozterki.
Co do mojego życia artystycznego to również przystopowało. Dokończyłam jedynie obraz jesieni i przestałam tworzyć. Gdy utraciłam możliwość trzymania palety, porządnego mycia pędzli dałam sobie po prostu spokój. We wrześniu doszły rehabilitacje i czas zleciał.
październik - grudzień
Po pierwszym roku powrót na studia nieco mnie przerażał. Wróciłam i nie minęły 2 dni, a chodziłam po raz trzeci w tym roku na lekach przeciwbólowych. Ledwo przeszło mi jedno przeziębienie to zaraz łapałam kolejne, więc w połowie października mój organizm był wykończony. W pewnym momencie zaczęłam bać się wychodzenia na świeże powietrze. Poza tym pojawiły się także drastyczne problemy z wypadaniem włosów - wyrzucenie dwóch garści włosów jednego dnia stało się normą. Zaczęłam brać i na to lekarstwa i szczerze powiedziawszy dostrzegam po tych dwóch-trzech miesiącach używania znaczną poprawę.
Mój wzrok się pogorszył. W starych okularach widzę zamazany obraz, a zapasowe szkła rozwaliłam, gdy na nich zasnęłam. Nie mam nawet czasu, żeby odwiedzić moją specjalistkę, bo wymagałoby to poświęcenia całego dnia na wycieczkę do Wrześni.
Co by tu więcej... Aktualnie robię przeważnie jak już to jakieś rysunki techniczne. Po prostu na studiach jest tyle do robienia, że jak już jest ta chwila wolnego czasu to przyjemniejsze jest obejrzenie jakiegoś filmu niż męczenie się z kolejną pracą. W nowym roku mam zamiar wrócić do rysowania i mam nadzieję, że uda mi się to osiągnąć!
Języki
W tym roku przez złamaną rękę niestety nie pojechałam do Niemiec na zarobek, a co za tym idzie - moja nauka języka niemieckiego bardzo przystopowała. Zamiast tego zaczęłam dużo więcej słuchać, oglądać i czytać po angielsku. W sumie od jakiś już 7 miesięcy dzień w dzień poświęcam minimum godzinkę na naukę i widzę znaczną poprawę. Co więcej sporo programów specjalistycznych występuje tylko i wyłącznie w języku angielskim, więc zdarzają się słówka, które dokładnie wiem, co oznaczają; potrafię opisać, co robią, ale nie znam polskich odpowiedników.
Książki
Czytam je coraz rzadziej, ponieważ przerzuciłam się na czytanie komiksów (po angielsku). Aplikację z mangami mam ze sobą wszędzie i gdy tylko na uczelni przez godzinę oczekuję na skonsultowanie moich postępów to poświęcam się lekturze i tracę rachubę czasu. To samo w tramwaju.
Rysunek roku 2019
Powyższy rysunek przedstawia moją przyjaciółkę Olę - przyszłą projektantkę mody, która studiuje projektowanie ubioru na ASP w Łodzi. (Zapraszam na jej Instagram) Pracę rysowało mi się bardzo przyjemnie i potraktowałam ją jako mój chwilowy powrót do tego typu portrecików, których już od bardzo dawna nie robię.
A wam jak minął miniony rok? Jesteście zadowoleni? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńi couldn't believe that i would ever be re-unite with my ex-lover, i was so traumatize staying all alone with no body to stay by me and to be with me, but i was so lucky one certain day to meet this powerful spell caster Dr Akhere,after telling him about my situation he did everything humanly possible to see that my lover come back to me,indeed after casting the spell my ex-lover came back to me less than 48 hours,my ex-lover came back begging me that he will never leave me again,3 months later we got engaged and married,if you are having this same situation just contact Dr Akhere on his email: AKHERETEMPLE@gmail.com thanks very much sir for restoring my ex-lover back to me,his email: AKHERETEMPLE@gmail.com or call/whatsapp:+2349057261346
hindi ako makapaniwala na kailanman ay muling makiisa ako sa aking kasintahan, labis akong na-trauma sa pananatiling nag-iisa na walang katawan na manatili sa akin at makakasama ko, ngunit napakasuwerte ako sa isang tiyak na araw upang matugunan ito malakas na spell caster na si Dr Akhere, matapos sabihin sa kanya ang tungkol sa aking sitwasyon ginawa niya ang lahat ng makataong posible upang makita na ang aking kasintahan ay bumalik sa akin, sa katunayan matapos na ihagis ang spell ang aking dating kasintahan ay bumalik sa akin ng mas mababa sa 48 oras, dumating ang dating kasintahan ko. bumalik sa pagmamakaawa sa akin na hindi na niya ako pababayaan, 3 buwan mamaya kami ay nakipag-ugnay at nag-asawa, kung nagkakaroon ka ng parehong sitwasyong ito makipag-ugnay lamang kay Dr Akhere sa kanyang email: AKHERETEMPLE@gmail.com maraming salamat sa sir sa pagpapanumbalik ng aking dating kasintahan bumalik sa akin, ang kanyang email: AKHERETEMPLE@gmail.com o tumawag / whatsapp: +2349057261346
After I originally left a comment I appear to have clicked
OdpowiedzUsuńthe -Notify me when new comments are added- checkbox and now each
time a comment is added I receive four emails with the same comment.
Is there an easy method you are able to remove me from that service?
Appreciate it!
Dzień dobry. Zapraszam do obserwowania mojego nowego bloga
OdpowiedzUsuńhttps://pracowniasielskachata.blogspot.com/
Hej:) Post już chyba dosyć nieaktualny, ale dla mnie 2019 też był ciężki pod wieloma względami. Co prawda był to dla mnie przełom 1 i 2 klasy liceum, ale wiele się działo. Planuję za rok iść na architekturę. Wyszło to z pasji do rysunku, malarstwa i ilustracji. Stwierdziłam, że będzie to lepsza opcja niż ASP (mimo, że bardzo gra mi w duszy) ze względu na prawdopodobieństwo znalezienia pracy.. Bardzo przydatny był dla mnie ten wpis! Ciekawie dowiedzieć się o odczuciach osoby na 1 roku architektury, która też pasjonuje się innymi dziedzinami tworzenia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń